Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.

— Lipsk! — począł badać znowu król — zajęli Lipsk! a Pleissenburg?
— Komendant się w nim trzyma... Kupcy dawno wszystko co mieli, powywozili... Łupów Szwed nie weźmie.
— A jarmark? — podchwycił król niespokojnie — ja się spodziewam być tam jeszcze na jarmarku.
Fleming spojrzał wielkiemi oczyma.
— Tak jest — potwierdził król z dziwnym uśmiechem wyzywającym, jakby chciał się urągać nieszczęściu, które go dotknęło i straty korony wcale sobie nie ważył.
Z pod tej dumy przeglądała złość. Fleming popatrzał i nieodpowiadał.
— Listy, które odebrałem w tej chwili — odezwał się pomilczawszy — donoszą mi, że Karol główną kwaterę założył w Tauchau, ale ją przeniósł do Altraustadtu... Z Tauchau wydał manifest do kupców lipskich, poręczając bezpieczeństwo własności wszelkiej i wzywając, aby jarmark jak zwykle się odprawił.
August się uśmiechnął.
— Za to mu wdzięczen jestem — odparł prędko — bo ja, jak tylko pokój będzie zawarty, muszę natychmiast jechać się rozerwać do Lipska.
Oświadczenie to w takiej chwili nawet Flemingowi, który doskonale króla znał, tak się dziwnem wydało, że niedowierzająco ramionami poruszył, ale August żywo potwierdził swe oświadczenie.
— Śpieszno mi do Lipska...
— Ale Altrandstadt pod bokiem — odezwał się przyjaciel — a Karol...
— Będę musiał i do Altranstadtu dojechać, to nieuchronne — rzekł obojętnie August.
Fleming chciał coś dodać i wstrzymał się, król zdał się myśli jego odgadywać.
— Chcieliście może mnie przestrzedz, że się tam spotkać mogę z panem wojewodą poznańskim, a pseudo królem polskim szwedzkiej fabryki? he?