Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Pierwszych dni sierpnia w małej mieścinie Rawie ruskiej, panował ruch, jakiego za ludzkiej pamięci w tych stronach nie bywało. Okolicę całą zajmowały najpiękniejsze regimenta saskie, gwardye króla i artylerya; w mieście wszystkie nieco lepsze domostwa, z których właściciele ustąpić musieli, wyporządzano dla dostojnych gości, a że te nie starczyły, w rynku przypierały do nich porozbijane wspaniałe namioty. Łatwo poznać po nich było, że pochodziły z łupów na Turku zdobytych pod Wiedniem. Świeżo i nadzwyczaj wytwornie postrojony dwór Augusta, którego sasi zwali Silnym, a inni Wspaniałym, w liczbie wielkiej kręcił się około gospód i połączonych z niemi namiotów.
Stajnie zaledwie mogły pomieścić konie, a szopy powozy króla i jego przybocznych. Najznaczniejsi generałowie, najwyżsi urzędnicy, służba, na której August najwięcej polegał, wszyscy się tu znajdowali. Czuć i widać było na dni już kilka przedtem, że się spodziewano gości. W istocie Car Piotr powracający pośpiesznie do Moskwy, miał się tu spotkać z polskim królem. Szło o to niezmiernie Augustowi, aby sobie ujął Cara Piotra, na którego pomoc do pokonania ciotecznego brata, młodziuchnego Karola XII rachował.
Wszystko, co się obrachować dawało, aby Piotra zjednać i przywiązać, August przygotował zawczasu. Znał Piotra z powieści, z jego podróży po Europie, z raportu Witkego i z tej intuicyi, jaką mu pewne charakterystyczne cechy dać mogły.
Z tem wszystkiem Piotr, w którym tyle sprzecznych łączyło się przymiotów i wad, z wielu wzglę-