dów był dla Augusta, jak dla wszystkich zagadką. O jednem tylko powątpiewać nie było podobna, że miał energią żelazną i wytrwanie, wolę niezłomną, i że przyszła wielkość państwa, które na drodze cywilizacyi się opóźniło, leżała mu na sercu.
Popęd do przekształcenia i postępu, którego uśpionemu narodowi własna dać nie mogła wola, musiał od Piotra wyjść, przez niego być stworzonym. Oprócz tego wszystkie warunki życia nowego, Car sam zniewolonym był tworzyć, i nie przewidywał, ażeby wola jego nie mogła stworzyć cudu, zastąpić czasu.
August z tego co słyszał wyobrażał sobie Cara, samowolnym i dumnym; pocieszało go to, że przy stole i kielichach, które lubili oba, łatwiej się porozumieć będą mogli.
Nie gniewał się i za to, że Piotr zawczasu zapowiadał i wymówił sobie, aby incognito mógł zachować i żeby do niego nie przypuszczano nikogo, z wyjątkiem chyba najwyższych dostojników.
Owe incognito, o które się Car upominał, rzeczywiście utrzymać się nie mogło. Mówiono naprzód o przyjeździe Cara, a zresztą pomimo skromnego i nielicznego dworu, mimo niepozornych powozów, jakiemi jechał, sama ich powierzchowność zdradzała pochodzenie zdaleka...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
W dniach poprzedzających przybycie Cara król August głowę sobie łamał, wymyślając czem go zabawić potrafi, zająć, rozerwać, przypochlebić może...
Kilka dni spędzić razem musieli, aby przymierze z sobą ułożyć i zawrzeć stanowczo. Miał król swe saskie wojsko do popisu, miał wiele pięknych rzeczy do pokazania, od własnej począwszy siły... lecz chciał olśnić i oczarować Cara.
Nadszedł nareszcie dzień przyjazdu, do którego z całym blaskiem, przepychem i świetnością ulubioną przygotował się August. Car Piotr przybył z niewielu ludźmi, niepozornemi powozami, służbą niepo-