Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

bą. W tej liczbie syna hetmana, wojewodę ruskiego Jana Stanisława.
Wystąpił stary hetman z powitaniem po polsku, nie wątpiąc, że go Car zrozumie, bo mowy obie powinowate, spodziewać się tego kazały.
Postawa pańska, spokojna, szlachetna wielce, a bynajmniej nie poniżająca się zbytnio, ani też nadymająca, starego Jabłonowskiego, musiała na Piotrze uczynić wrażenie wielkie i dobre, bo oka z niego nie spuszczał i odgadywać było można, iż mu się podobał, a gdy dokończył przemówienia po krótkim namyśle odparł po rusku.
— Diakuju waszoj miłosti, cośte brata moho Awhusta korolom obrały.
W czasie przemówienia i odpowiedzi, gdy hetman się zbliżał coraz do Cara, ten ciągle się w tył cofał, ale później do Jabłonowskiego przystał bardzo.
Na rozmowę jnż czasu wiele nie pozostawało, bo król pilnował tego, aby znaczniejsza część dnia u stołu upływała, wkrótce więc dano znać, iż obiad gotów był, ale w innym domu, do którego poszli przodem monarchowie i hetmanowie, a senatorowie za niemi.
Ponieważ Car stał uporczywie przy swojem incognito, zasiadł więc August w pośrodku z prawej strony, po lewej Piotr, za królem hetman wielki, polny i senatorowie rzędem, za Carem Lefort, Gołowkin i całe jego poselstwo. Zaledwie rozpoczęto jeść, już ogromne kielichy i puhary ponalewano, a król Jabłonowskiemu zapowiedział, że tu o honor narodu chodzi, aby polacy do dna wychylali.
— N. Panie — rozśmiał się Jabłonowski — ja mam słabą głowę, upiję się.
— No to upijesz się — rzekł August — i ja też upić się spodziewam, a sądzę, że nikt nam ztąd trzeźwym nie wyjdzie.
Szedł tedy obiad, a więcej jeszcze pijatyka zabójcza, wesoło i ochoczo, ciągnąc się bardzo długo.
Król chcąc niby senatorów przypuścić do swych