koju godziła z Aurorą, nie brała za złe spędzanych u niej wieczorów, a gdy powracał, uśmiechała mu się zalotnie.
Nie odgadywał, co w duszy jej się działo i jak się dręczyła, przewidując przyszłość. Los pomścił na niej męża, ale znosiła męczarnię swą nie okazując tego przed nikim, nie skarżąc się, uśmiechając, strojąc coraz wykwintniej, zaćmiewając blaskiem wszystkie panie, występując jak królowa.
A ponieważ w Polsce królowa protestantka nigdy się nie pokazywała i tytułu sobie należnego nie nosiła. Lubomirska niejako tu ją zastępowała.
W ciągu tych zawikłań, jakie wojna o Inflanty, potem walka w Polsce i braterska waśń na Litwie Ogińskich ze Sapiehami sprowadzała, król przenosił się ciągle z miejsca na miejsce, zwoływał zjazdy, narady, sejmy, łączył się z wojskiem, nawiedzał Kraków, Warszawę, wyrywał się bez zezwolenia do Drezna, do Lipska... i niezmordowana księżna Cieszyńska za nim goniła, towarzyszyła mu, nie dając się porzucić. Zjawiła się w stolicy Saksonii, jednając tu sobie sprzymierzeńców, a nieprzyjaciół kanclerzowi Beichlingowi, który przeciwko niej intrygował; biegała potem do Warszawy, do Łowicza, do obozu, za którym zawsze niezliczona moc pań i różnej kondycyi kobiet ciągnęła, ażeby król zapomnieć o niej nie mógł.
Witke tymczasem podsłuchiwał, donosił jej, dawał rady.
Ale i on sam ich potrzebował, skrępowany, wypotrzebowany przez drugich, straciwszy swobodę, cierpiał i na majątku i na handlu swym i na swobodzie.
Król zażywał go do posług najdraźliwszych i płacił obietnicami. Constantini strachem i groźbą go trzymał. Niepozbyta namiętność do Henrjetki nie dawała mu się oddalić, a tymczasem biedna staruszka matka zamęczała się pracą i posyłała do niego błagając, aby powracał.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/58
Ta strona została uwierzytelniona.