Witke czasem poruszony zrywał się już jechać, postanawiał zwyciężyć słabość, uciec i wrócić do ojcowskiego trybu życia. Najczęściej gdy to dobre postanowienie miał przyprowadzić do skutku, powoływał go Mazotin, król dawał polecenie, księżna Cieszyńska zapotrzebowała i Witke pozostawał na miejscu.
Z dnia na dzień odkładał tak poprawę, do której brakło mu siły. Nie zyskał nic, czuł swoje upokorzenie i upadek, a o własnej sile nie mógł wydobyć się z tej grzęzawicy.
Śmiało powiedzieć można, że wszyscy, co otaczali Augusta II, co mu służyli, co w jakimkolwiek z nim byli związku padali jego ofiarą, bo wszystkich bezlitośnie sobie poświęcał. Tak samo jak z pięknemi paniami, które wyborem zaszczycał, a wprędce ostygły porzucał najobojętniej, obchodził się z faworytami, z narzędziami swej polityki, intryg i wodzami wojsk swoich. Serce się w nim nigdy nie odezwało.
Z najzimniejszą krwią skazywał ofiary swe, gdy mu tego było potrzeba, sam nigdy najmniejszej chwili nie poświęcając dla niego. Wyszukana galanterja i grzeczność służyły mu tylko na zamaskowanie egoizmu i na zasłonięcie od scen przykrych i wymówek.
Lubomirska nauczyła się przykładem Aurory i iunych swych poprzedniczek, że chcąc sobie zapewnić względy króla, potrzeba mu było wszystko przebaczać aż do zdrady jawnej i ubóstwiać go choćby najboleśniej się znęcał.
Wiedziała, że godziny jej były obrachowane, a pocieszała się tem, że jak Aurora dla szwedów, tak ona dla Prymasa potrzebną być jeszcze mogła.
Sprawa króla w Polsce szła coraz gorzej. Najstraszniejszy zamęt panował w kraju, który się burzył wciągnięty w wojnę, choć się od niej bronił... i wołał już o to, aby sam mógł ze Szwedem wejść w układy, aby od większych jeszcze klęsk się ubezpieczyć.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.