Zawahała się nieco piękna pani, ale widząc, że Königsmarek do szwedów parlamentować wybierała się, nie chciała się dać jej wyprzedzić i oświadczyła z gotowością do podróży.
Znała nadto dobrze Górskiego, aby sobie mogła coś obiecywać, ale próbować przynajmniej musiała... Złożyło się tak, że wspaniałe kolebki i liczny bardzo dwór księżnej Cieszyńskiej ukazały się w Wielkich Górach, właśnie dnia tego, gdy tam się największy zjazd gotował. Dla starosty i dla księżnej nieszczęśliwiej złożyć się nie mogło.
Górski ani się uniżać przed królewską kochanką nie myślał, ani kłamać przed nią, postanowił nawet żonie do niej nie dozwolić wyjść i odprawić ją niemal od progu... Piękna Urszula spodziewała się być przyjęta zimno, ale nie odepchniętą!
Blady jak ściana, drżący, z brwiami ściągniętemi, w opróżnionej sali oczekiwał na nią pan starosta z mocnem postanowieniem nie dać się ubłagać. Księżna już tem zmięszana, że pomimo ogromnego tłumu gości, który był widoczny, nikt jej przyjmować, ani witać nie myślał. Choć obdarzona siłą nerwów jaką tylko kobiety mają, szła dodając sobie odwagi.
Służba otworzyła jej drzwi do sali, w pośrodku której sam jeden, wyprostowany, z obliczem surowego sędziego, czekał na nią Górski.
Żwawo, wesoło, rzuciła się ku niemu.
Górski posłyszawszy tytuł pokrewieństwa natychmiast jej przerwał.
— Mościa księżno — rzekł — sądzę, żeś W. Pani nowy tytuł przyjmując, wszystkich się dawnych wyrzekła stosunków. Pomiędzy nami nie istnieje już żadnc powinowactwo...
Piękna Urszula zaniemiała...
— Przecież mi pan starosta nie możesz odmówić... chociażby przyjacielskich stosunków... Nie zawiniłam nic, czembym na to zasłużyć mogła...
— Jak to? — podchwycił surowo Górski — księżna
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.