Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.

syn wojewody poznańskiego i generała wielkopolskiego, sam już po zgonie jego, mimo lat młodych, mianowany poznańskim wojewodą, Stanisław Leszczyński... Po matce płynęła w nim krew Jabłonowskich, bo córka hetmana nią była, a stary wódz wnuka tego kochał, jak własnego syna. Nadzwyczaj staranne, miłości ale i przezorności pełne wychowanie, od natury czyniły go w istocie tem, czem go głoszono, fenomenem, wyjątkową osobistością.
W dwudziestoletnim zaledwie młodzieniaszku, była już cała powaga i rozwaga senatora Rzeczypospolitej... Najmniejszą płochością się nie skaził nigdy i można było twierdzić, że cudem wprost z dzieciństwa przeszedł do męzkiej dojrzałości. Spokój i moc nad sobą jaką dają innym lata i życie, jemu, szczególną łaską losu, dostały się w tym wieku, gdy drudzy szaleć jeszcze nawykli, odbył podróż za granicę, dla obeznania się z ludźmi i światem, dwudziestoletni już następował po ojcu na to województwo, które było głową ziem wielkopolskich.
Ci, co go bliżej znali, odzywali się o nim nietylko z poszanowaniem, ale z rodzajem uwielbienia i zapału. Powszechną tę miłość nie był winien Leszczyński pochlebstwu dla tłumu i pospolitym środkom zyskiwania sobie względów szlachty, czapką i papką. Miał zawsze odwagę wypowiedzenia prawdy, nawet gdy znał i wiedział, że ona ogółowi może być niemiłą. Gdy się opierał zuchwałym zachciankom, słuchano go cierpliwie i z poszanowaniem.
I tym razem, z żywszemi może niż kiedykolwiek oznakami miłości, otoczono go zaraz zsiadającego z konia przed gankiem. Uśmiechając się witał tych, co mu się skłaniali nizko.
— Stawiam się na rozkazy panów braci! adsum! radźmy i myślmy sami o sobie, gdy o nas nikt myśleć nie chce, czy nie może.
Górski go ściskał w progu.