— Dokąd księżna rozkaże?
Cieszyńska musiała się namyślać... i nie wiadomo coby była postanowiła na razie, gdyby niespodzianie z dworzaninem się nie zjawił Witke, który gonił za nią...
Zobaczywszy go krzyknęła piękna Urszula, niemal uradowana, bo kogokolwiek bądź mieć po tej klęsce i gromie, choćby do kondolencyi nad sobą, ulgą dla srogiego było bólu.
— Do miasteczka, do gospody! — zawołała. — Padam ze znużenia... na rany pańskie... Znalazłam się tu wśród jakiegoś sejmiku, wrzawy... nie mam co robić, niema z kim mówić, a warchoły głowy potracili...
Witke dał znak, aby gospody szukano, pokłonił się i odszedł, a towarzyszka stara sługa księżnej, niańka jej niegdyś — Grądzka dobyła flaszki z larendogrą i oblewać ją poczęła a trzeźwić...
Nie mówiąc nic, ciągle jeszcze na poły osłupiała, leżąc na poduszkach kolebki jechała Cieszyńska do gospody... Przejęta tem, co ją tu spotkało, pod wrażeniem odprawy jaką jej dał Górski, straciła tak siły, że z powozu musiano ją niemal wynosić na rękach.
Czekał tu na nią Witke, spojrzenie na niego otrzeźwiło nieco zesłabłą i zbolałą. Spodziewała się, że jej coś może pocieszającego przywiezie, ale naprzód potrzeba ją było do życia, sił i zwykłego przywrócić stanu...
Stara Grądzka znała naturę jej, wiedziała co i jak mówić, czem pocieszać i zwolna temi wyprobowanomi, znanemi sobie środkami, potrafiła uspokoić.
— Paniusiu, królowo ty moja — szeptała pieszcząc ją — czyż tobie desperować, a cokolwiek brać do serca? czy to ty nie masz siły, czy ty nie potrafisz wybrnąć z największego zawikłania? Zmiłuj się, nie trać tylko animuszu! Nie płacz, nie pokazuj, że się czego obawiasz. Tyś królowa, królewna, tyś wyżej ich wszystkich... dla ciebie strachu niema...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/80
Ta strona została uwierzytelniona.