Nec Hercules, contra plures, powiada przysłowie źle rymowane; pan Łowczy, mając przeciwko sobie żonę, córkę i w dodatku młodzieńca, który mu się za zięcia swatał, bronił się z początku mężnie, pana Jacka woląc przy warcabach niż przy córce, po kilku dniach jednak, w domu nie mając pokoju, znajdując ciągle kwaśne twarze i nadąsane kobiety — uległ.
— Róbcież sobie co chcecie — zawołał. — Basia tak się wyśpi jak sobie pościele.
Zaczęto mu dziękować, co on dosyć ponuro przyjmował, ale słowo raz rzekłszy, odwołać go nie chciał. Gdy, na dany znak, zjawił się w Wólce Zadorski, już wszystko było tak ukartowane, że do nóg tylko potrzebował upaść i podziękować za niezasłużoną łaskę p. Łowczego, za którą do zgonu obiecywał mu być wdzięcznym.
— Pamiętaj asindziej tylko, aby Basia szczęśliwą była, jej winieneś za efekt wdzięczność, bo miała konkurentów nie mało i z kolligacyami i possesyonatów, a waszmości wybrała...
Pierścionki tymczasowo zamieniono, a że ślubem potrzeba było czekać, aż się znajdzie jaka dzierżawa, lub pana Łowczego zwolna da się przekonać, iż co miał płacić posag gotówką, mógł odstąpić jedną ze swych licznych possesyj dla nowożeńców. Spodziewały się matka z córką, że do tego ojca przyprowadzą. Termin ślubu nie był jeszcze postanowiony, chociaż Basia wyprawę swą całą aż do najdrobniejszej fręzelki miała gotową i w kufry nawet popakowaną.
Za to nieszczęśliwy Jacek wyekwipować się potrzebował od butów poczynając, a na to nie miał prawie nic. Rodzice wprawdzie ofiarowali mu się zebrać co tylko mogli przy swem ubóstwie, ale do nich się uciekać boleśnie było Jackowi, i odzierać ich z ostatniego.
Szczęśliwy i nieszczęśliwy razem, powrócił tego dnia do Kodnia, i gdy konia w stajni swoim zwyczajem doglądał, zjawił się stary Drobisz.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zadora.djvu/64
Ta strona została uwierzytelniona.