krnąbrny i zuchwały a chytry, inaczej nie można tylko bizunem. Dobra to tam litość nad ludźmi, co są innej krwi i stanu, a nad prostem, grubem chłopstwem, nie ma się co rozpadać. I to ci powiem, że ja tego Mazanowskiego znam, to jest bies nie człek. On tego nie przeniesie, żeś mu taką ignominią zadał, i to jeszcze przy chłopie...
Miej że się na baczności, bo tu z jednej strony masz Wysockiego, z drugiej jego, jak się jeszcze zwąchają, bo znają się, i to wiem, że Wysockiego na polowanie do Radziwiłłowskich lasów Mazanowski zaprasza... po prostu powiedziawszy, kiepska rzecz!!
— Panie Koniuszy — odparł Jacek — co się stało, odstać się nie może. Wola Boża.
— Pewnie, ale że źle się stało, to źle!!
O przygodzie tej zresztą ani Zadorski ani Koniuszy nie mówili nikomu, cicho było, a Jacek do wesela się przysposabiał, konie kupując, suknie sobie w Brześciu każąc szyć najlepszemu krawcowi, pierścionki już nawet ślubne gotując. Stał na nich napis ów stary:
Serce moje i twoje,
Połącz Boże oboje...
Co wieczora niemal bułanek nosił do Wólki rozkochanego, a panna Barbara teraz go coraz bliżej poznając, coraz się w nim więcej rozmiłowywała. Matka a nawet ojciec przekonywając się, jak ich serca się miały ku sobie, widzieli w połączeniu ich prawdziwą wolę Bożą.
Marzył tylko Zadorski jako sobie gniazdko uścielą w Zaruczu, które ojciec już wypuścić chciał i dwór tam nawet naprawiać kazał. Zaszło mu czasem chmurą czoło, gdy rodziców przypomniał, pocieszał się tem, że ich ukradkiem widywać będzie, a i oni też choć w kościele czasami z daleka żonę jego zobaczą O Wysockim i Mazanowskim mało co w końcu myślał. P. Ksawery swoją zemstę teraz zmuszony był odkładać, bo zakochawszy się, czasu nie miał o niej myśleć.