Po panu Ksawerym ciarki poszły — przecie rad był, że po siwą kobyłę pojechawszy, takiej wiadomości dostał, i nie żałował już pięćdziesięciu i dwu czerwonych złotych.
Zapiwszy dobrze tę sprawę i kupno, rozstali się podchmieleni, tak że Mazanowski zaraz się położył, a Ksawery aż do Kodnia spał na bryczce. Szczęściem przy sobie chłopca miał, który wiedział, że w takich razach pana przytrzymywać było obowiązkiem.
W Kodniu już znacznie się przetrzeźwiony obudził, a chciał koniecznie jeszcze być. ucałować rączki Klaryssy. Poznała zaraz po nim, że w gościnie gdzieś bywał, i śmiać się poczęła z niego, a ten ją po rękach całował mrucząc.
Ciężką miał głowę, więc wniosła, znająca się na tem panna, iż nie było na pochmiel skuteczniejszej rzeczy, nad tęgiej wódki kieliszek. Stała ona zawsze w szafce.
Zgodził się na nią Ksawery, i istotnie język mu się rozwiązał. A pierwsza rzecz, którą przed nią wypaplał, była historya Zadorskiego, słyszana od Mazanowskiego. Zaklął tylko swoją dobrodziejkę na wszystkie świętości, aby o niej nikomu a nikomu nie powiadała.
Na to się uśmiechnęła figlarnie. Wiadomość uczyniła na niej wrażenie niezmierne, było to bowiem coś tak niepraktykowanego, niesłychanego, prawie nie do wiary, iż żadna moc w świecie utrzymać by w sobie tej plotki nie zmusiła.
Po wyjeździe kawalera poczęła rozmyślać Klaryssa, co z tem poczynić? Była mściwą, ale że ona sobie na chwilę chłopa podobać mogła i ludzie potem mogli jej to wytykać — więc niemiłem było dopuścić na nim jawnego przekonania...
Wreszcie, choć wiek ją ostudził, odezwało się to, co w najzepsutszem sercu niewieściem zawsze zostaje na dnie — litość. Żal jej go było.
Miarkowała, że gdy się Wysocki z Mazanowskim
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zadora.djvu/78
Ta strona została uwierzytelniona.