gaminową twarzą, a mimo kilkudziesięcioletniej niewoli u biura, pełna życia, werwy, wesołości i dowcipu. Stary kawaler, Piotr August dwóch imion Hustakiewicz, miły był tu wszystkim, nawet dziewczętom, z któremi po młodemu żartował, przynosząc z sobą do restauracyi, niczem nie zamącony humor przedziwny.
Zwano go Radzcą — był nim w istocie, pensye też pobierał cale niezgorszą, ale zmuszonym był do stołowania się oszczędnego, bo naprzód skąpym był niezmiernie, a — powtóre chorował na kolekcyonowanie autografów. Dwie namiętności do grosza i do papierów walczyły w nim i często go czyniły uboższym niż był w istocie.
— Pana Drażaka — dobrodzieja! odezwał się Hustakiewicz, który już zajadał sztukamięsę — rekomenduję barszczyk, palce oblizywać... sztuka mięsa dosyć krucha. Co u pana słychać?
— U mnie, odparł Drażak, ale u mnie zwykle nie słychać nic? a u pana Radzcy?
— Źle. Wyrwał mi z przed nosa P. W... autograf Jana Karola Chodkiewicza... rzekł Radzca — w krótce się niczego dokupić nie będzie można za temi zapaleńcami.
List z obozu w Inflantach... cale ciekawy.
I westchnął.
— A jakże tam dykcyonarz? dodał, bo to także choróbsko jak moja. I mam tego za... co nie ma choroby podobnej, znak to złej głowy.
— Dobrze to nam — odezwał się Drażak, nie mającym żony ani dzieci, ale ci którym Bóg dał rodzinę nie potrzebują tych opiatów.
Rozśmiał się staruszek.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zaklęta księżniczka.djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.