Malusiński usnął; lecz sen ten właśnie poobiedni którego doktór mu się obawiać kazał jako bardzo niezdrowego, spędził go wreszcie i zmusił wyjść z restauracyi.
— A pan nie idzie? spytał w progu Emila.
— Nie — ja — kawę piję — odparł Drażak i począł się przechadzać po obu pokojach pustych. Drzwi uchyliły się znowu, wyjrzano.
Nie było nikogo.
Marysia wyśliznęła się z pokoju szybko, obejrzała trwożliwie, papier jakiś podała panu Emilowi, dała mu znak tajemniczy — i znikła właśnie w chwili gdy ojciec wchodził drugiemi drzwiami. Drażak zaledwie miał czas włożyć do kieszeni, przybrać najniewinniejszą w świecie postawę.
Stary pan Teodor wszakże, bywały człek, z okiem bardzo wprawnem, już był coś najrzał i przewąchał, domyślał się znać czegoś, ale nie dając po sobie poznać, poszedł co rychlej porządkując coś w szafie. Spojrzał tylko na Emila i pomyślał:
— E! tędy to ichmość chodzicie! Wiem już dla czego Maryś z pensyi się wyrwała. Nie głupim.
Jeszcze się ten monolog nie skończył, gdy Emil, który dotąd bardzo się zwolna obracał, jakby go co ukłuło, wyniósł się niezmiernie pospiesznym krokiem. Stary Rzepczak natychmiast wpadł do pokoju córki.
— Słuchaj ty, Maryś — odezwał się — czy to tobie się widzi że ojca starego okpisz? hę?
— Albo co? odparła spokojnie córka.
— A toć ja oczy mam. W jakichś jej mościanka konszachtach z panem Emilem, hę? Ja się w to nie mieszam... to twoja sprawa, a no przestrzegam, on się
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zaklęta księżniczka.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.