Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zaklęta księżniczka.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

jąca rodzicom wykładać teoryą swą wychowawczą w bardzo pięknych i wiele obiecujących wyrazach, nie kłopotała się znowu o swój zakład zbytecznie w praktyce i tradycye miejscowe z pomocą dwóch starszych guwernantek prowadziły go jakoś same. Pani szło głównie o to, aby wszystko było w porządku i żeby utrzymanie elewek jak najmniej kosztowało. Oszczędzano o ile możności na nauczycielach i metrach, w ciągu roku dając im tymczasowych zastępców, sam pan Filipowicz zresztą, mający reputacyą pedagoga znakomitego, dawał wszelkie możliwe lekcye i stawał z książką w zastępstwie kogokolwiekbądź.
Nauki szły, jak Bóg dał, ni lepiej ni gorzej niż gdzieindziej, rutyną, książkami, a kto chciał, uczył się, mimo utrudnień jakie znajdował na drodze.
Prawą ręką pani z Villamarinich była przyjaciółka jej dawna, panna Eufrozyna Pfirsich, nie młoda, brzydka ospowata, roztropna, żywa, która w istocie rządziła tu całym domem, pani zostawując tylko reprezentacye i pozory panowania. Na przemiany podchlebstwem i surowością umiała władać naczelniczką, kadząc jej gdy tego była potrzeba, a w wielkich wypadkach udając że się podaje do dymisyi.
Środek ten nieochybny zapewniał jej zawsze zwycięztwo. Panny Eufrozyny obawiali się wszyscy, nie wyjmując samego Filipowicza, który był dla niej z nadzwyczajnem uszanowaniem i słuchał jej na równi z żoną.
Mocna w teoryi i głównie zawsze do wykładu jej przed rodzicami używana, naczelniczka pensyi, zajmowała się zresztą tylko kassą i ogólnemi rachunkami, wykonawczą władzę i nadzór (policyę) sprawował