wielu nabrały pewnej odwagi, ugruntowały się samem trwaniem. Dość już i pani i panna Eufrozyna i Filipowicz, byliby oburzeni nadzwyczaj, gdyby się kto ośmielił powątpiewać o tem, że panna Tekla była zaklętą do czasu księżniczką. Prędzej, później, spodziewano się odsłonięcia tajemnicy — jakiegoś tryumfu i świetnego piątego aktu dramatu.
Na tych to domysłach opierając się sama pani z Villamarinich, która z ciocią dwóch panien Rabsztyńskich, była w niewielkiej, serdecznej przyjaźni, osnuła projekt wyswatania tej niezawodnie bogatej dziedziczki, panu Rabsztyńskiemu, młodzieńcowi, który umiał sobie od razu pozyskać serca naczelniczek pensyi obu i pana Filipowicza.
Rodzeństwa tych Rabsztyńskich było troje, dwie panienki wychowujące się na pensyi, i pan Maksymilijan młodzieniec wielkiej nadziei, już wyemancypowany, który znaczny majątek, nadwerężony mocno przez rodziców, dojadał z zapałem i ufnością w przyszłość niezachwianą. Posagi sióstr były zabezpieczone, on zaś swoją ojcowiznę pospieszał puścić, aby być do przyszłej pracy zupełnie swobodnym. Uczyniono mu jednak uwagę, i wierzyciele przypominali to ciągle, iż powinien się był co najprędzej ożenić bogato.
Maks nie był wcale przeciwko temu, a że się nic jakoś lepszego nie trafiło a to coś nadzwyczajnego obiecywało, za poradą i pomocą z Villamarinich, począł się kochać mocno w pannie Tekli.
Przyszło mu to z łatwością wielką. Chłopak był dobroduszny i uprzejmy, nie bardzo zastanawiający się nad tem co czynił, a przedewszystkiem szukający w życiu przyjemności jego. Panna była młodziuchna
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zaklęta księżniczka.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.