Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zaklęta księżniczka.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

trawność mogły zaradzić kompromitacyi, mogły wytłomaczyć, objaśnić, uniewinnić.
Filipowicz był szczęśliwy iż na nim nie ciążyła odpowiedzialność — robiło mu się zimno i gorąco... ciepło i chłodno... i ciemno w oczach... i nogi mu drętwiały... Zaręczył, że panna była konsygnowana!!!
Pani z Villamarinich ani na chwilę nie straciła tej przytomności umysłu, która odznacza mężów stanu, niewiasty znakomite, dyplomatów i cielęta... ostatnie przez brak poczucia położenia. Wskazała fotel przy sobie panu Mecenasowi i usiadła w majestacie swym całym, opinając się mantylką, podnosząc czoło, wyzywając wszystko cokolwiek ją spotkać mogło.
Mecenas miał zresztą postać spokojną, i nawet usta nieco uśmiechnięte. Wprzódy jednak powitawszy czule pupillę, po kilku słowach zamienionych z gospodynią domu, wstał i z widocznem zajęciem zwrócił się ku pannie Tekli, która zdawała się czekać na to... Popatrzał na nią i począł cichą rozmowę, z której można było wnosić iż o niczem tak bardzo ważnem nie rozprawiali.
Swobodny umysł Mecenasa, jego pogodne oblicze uspokajająco działały na panią i wszystkich otaczających, chociaż tak prędkie zjawienie się na pensyi, po rannej konferencyi z Filipowiczem, w początku groźnem się zdawało.
Gospodarz pospieszył z nalaniem mocnej herbaty i wykomenderowanie jej przed Mecenasa, w towarzystwie flaszki z rumem, cytryny, śmietanki i sucharków... P. Borusławski przyjął tylko herbatę, śmietankę i suchareczek — mimo śmiechem popartego zaręcze-