Filipowicz tak ważną w tem wszystkiem odegrawszy rolę, ręce śmiało włożył pod frak i o nieszczęcnej łojówce całkiem zapomniał. Tryumfowano. Ciocia się unosiła nad poetycznością i zagadkowością tego wypadku, tej mszy w kościele, na której obiecywała sobie być koniecznie i śledzić pilno, zdala, kto na Maksika zwracać będzie wejrzenia. Tym sposobem nawet, któż wie? przypuszczano że tajemnica się wydać może...
Maks był dziwnie zamyślony i spoważniały — szło mu rzeczywiście o rzecz ważną, czy wypadało dać się ufryzować na ten akt tak uroczysty, tak w życiu jego obiecujący być stanowczym, lub tylko pięknie uczesać i rozdzielić włosy? Lekkie ufryzowanie zdawało mu się nietylko nieszkodliwem, ale niemal koniecznem. Włosy się poetyczniej układały... nadawały fizyognomji wyraz idealniejszy...
Późno w noc za wychodzącą Ciocią i Maksikiem, drzwi kamienicy się zamknęły.
Zawczasu w niedzielę Maks się znajdował u fryzyera. Nie wyznał mu jak chwila ta była dlań ważną i wielkiego znaczenia, ale fryzyer, człowiek przebiegły odgadł przy nadzwyczajnych rozmysłach przy zwierciadle i układaniu czupryny. Dołożył też starania aby klijent jego był zadowolonym. Z wielkim stylem, elegancyą i prostotą wykonał zadanie swe ar-