woli ludzkiej niezależne, rodziców Drażaka przywiodły do zupełnego ubóstwa. Zmarł zagryzłszy się ojciec, pozostała matka żyła dla syna aby go wychować. Macierzyństwo spotęgowało jej siły, dało jej instynkt, moc, rozum, nawet środki wyprowadzenia Emila na świat zbrojnym i gotowym do wszelkiej walki z życiem. Pracowała ona dla dziecka i nauczyła go miłości pracy. Chłopak był roztropny, bieda nauczyła go cierpliwości i wytrwania, tak, że gdy matkę utracił, a sam pozostał, nie poszedł żadną drogą krzywą. Znalazł skromne zatrudnienie, zastosował życie do położenia milcząc, cicho wytrwale, wybijał się powoli ku górze.
Miał już parę tysięcy złotych pensyi i parę lekcyi jakichś, które mu w pomoc przychodziły. Żył nadzwyczaj oszczędnie, stołował się miesięcznie u Rzepczaka, odzienia oszczędzał, zabaw unikał — a, najszczęśliwszym był, gdy mógł zająć się swoim dykcyonarzem.
Tak było w istocie — szczęście pana Emila stanowił idealny dykcyonarz geograficzny i historyczny kraju. Do niego zbierając materyały, spisując je na karteczkach, porządkując, poprawiając... doznawał rozkoszy jakie praca tego rodzaju dać może, gdy kto ją weźmie za cel życia. Śmiano się z tego, Drażak i sam nawet śmiać się był gotów, i nic go to od dalszego ciągnięcia roboty nie zrażało. Wkręcał się do biblijotek, wertował dzieła, częstokroć nadaremnie przerzucał stosy tomów, nim znalazł co dla swego dykcyonarza, ale gdy mu się trafiło na śmietnisku odkryć perłę, miał takie szczęścia chwile, iżby mu ich nie jeden pozazdrościł.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zaklęta księżniczka.djvu/79
Ta strona została uwierzytelniona.