Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zaklęta księżniczka.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

maka, i stary sługa, jeszcze pono ze wsi, pan Maciej, dobrze już włóczący nogami, składali całe gospodarstwo. Kancelarya i bióro zajmowała trzy pokoje z przedpokojem i sionką, jeden pokoik przy niej zamieszkiwał Zakulski; sam Borusławski miał dwa licho i ubogo urządzone, a Maciej z kuferkami i całym zasobem, mieścił się w dwóch ciupkach od tyłu.
Wszystko to, choć czysto niby wyglądało, ale w najwyższym stopniu skromnie i łatano. Ani nowego sprzętu, ani żadnej rzeczy ku ozdobie służącej, nikt tu nie zobaczył. Maciej czuwał nad tem, ażeby wszystko trwało jak można najdłużej. Szczotka, którą zamiatano zużyta niemal aż do drzewa... świadczyła o tej oszczędności.
Była ona tu praktykowaną jak cnota, sama dla siebie, gdyż pan Borusławski familji blizkiej nie miał — i celu w takiem skąpstwie widomego. Mogło się zdawać tym co zasłyszeli o historyi jego młodości, iż sobie zadał pokutę, za jej grzechy.
O godzinie ósmej Mecenas był już w kancelaryi lub pokoju w którym przyjmował klijentów, śniadanie sobie przynosić kazał z lichej garkuchni obok, wracał po niem do roboty, siedział do objadu, a po krótkiem wypoczynku przychodził jeszcze na parę godzin do kancelaryi, po której zamknięciu dopiero przechadzał się lub grał partyę w szachy.
Życie płynęło tak regularnie, tak jednostajnie, iż gdy nadeszły święta, które nadwerężały porządek, pan Borusławski nie wiedział co robić z sobą. Najczęściej choć kancelarya była zamknięta, a Zakulski i Łomaka używali świeżego powietrza, Mecenas się grzebał w papierach. U niewielu osób bywał, i był to