Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zygmuntowskie czasy Tom 1.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.
VII.
SKRZYDŁA.

Niewiedzieć dla czego tknęło Agatę zapytanie żyda o Lagusa, poznała w nim kampsora, którego widziała rozmawiającego z Maćkiem, i nieznacznie pociągnęła się za żydem z daleka, mrucząc modlitwę, oglądając się, zatrzymując, a na oko, wcale niby nie myśląc go śledzić. Żyd też nie postrzegł szpiega za sobą, przytrzymując oburącz i płaszczyk swój i czapkę, pośpieszał w miasto. Przebyli kilka ulic, a Lagusa nigdzie nie dostrzegli, żyd się widocznie niecierpliwił i pomyślawszy trochę, zawrócił ku szynkowni, nad której drzwiami wisiała wiecha zielona sosnowa. — Był to dom czerwono dawniej malowany, z którego miejscami tynk z farbą razem poopadał, na górnej facjacie trójkątnej w owalnem polu, stał bocian na jednej nodze, zwano też kamienicę i szynkownię: pod bocianem. — Okiennice dolnego mieszkania czerwone, pomalowane były niezgrabnie w dzbany, kieliszki, flasze i obwarzanki.