Powiedzcież mi, odezwał się Groński, gdy się wszyscy rozeszli i on sam tylko z Agatą pozostał, co was tu przypędziło, co do tego stanu przywiodło, jakim sposobem wzięliście torby żebracze i kij i po co wędrowali aż tu do Krakowa?
— Długa to i smutna historja! odpowiedziała Agata, a nie każdemu nawet powiedzieć bym ją chciała. —
— Przecież mnie, com wam był użyteczny.
— Niech wam to Pan Bóg nagrodzi. Może kiedyś nawzajem i ja wam. — Ale skąd ta ciekawość panie Groński? Rzecz ta wam obca zupełnie.
— Nie ze wszystkiem to tylko ciekawość, odparł uśmiechając się stary. Gdyby zaś i tak, nie dziwujcie się. Ze wszystkich namiętności, ta się najdłużej zostaje w człowieku. Sam nie powie często dlaczego chce wiedzieć, a chce. — Nareszcie gdy mi o sobie powiecie, lepiej wam będę mógł w przypadku posłużyć.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zygmuntowskie czasy Tom 1.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.
VI.
KSIĄŻĘTA.