przez umierającego z ran ojca stryjom, popadła w ciężką niewolę. Dzielnice stryjowskie nadwerężone były, a naszej pani najpiękniejsze dobra ruskie, łakomą gratką dla nich. — Bóg wie co tam za projekta osnuto na majętności, żeby z imienia nie wyszły. Oba stryjowie mieli synów i oba, każdy swego ożenić z nią pragnęli. Jeszcze była w klasztorze gdy panowie stryjowie z kolei jej synów do kraty wozili, usiłując namówić do małżeństwa, którego ona z bojaźni bożej, dla blizkości i widząc że to się wszystko przez łakomstwo działo, nie bardzo chciała. Ale w mocy ich będąc, co począć miała. Szczęściem stryjowie między sobą o bogatą dziedziczkę waśnić się poczęli. Z początku pokrywało się to pozorami polityki światowej, ale nareszcie buchło ze zgorszeniem wszystkich na jaw. Nie spotkali się już inaczej tylko z ostremi przymówki i szablami na wpół z pochew dobytemi.
O opiekę nad małoletnią w sądach się rozpierać poczęli ze zgorszeniem ludzkiem i obrazą Bożą, boć Bóg naprzód a potem i ludzie wiedzieli, o co tu chodziło, nie o sierotę, ale o jej wiano i o imiona, które chciano w familji zatrzymać. —
Testament, którym nieboszczyk ojciec księżniczki naznaczył stryjów obu opiekunami, nie wiem tam dla czego, sądy skassowały, a unikając dalszych następstw, król Jegomość naprzód stary, potem teraźniejszy, wzięli na się opiekę księżniczki. Królowa tedy Bona kazała ją na swój dwór wieść, ale panowie stryjowie oba razem już oparli się temu i z klasztoru ją wyrwawszy, osadzili w Zameczku w Bracławskiem, kędy prawda ciężko po nią było królowi Jegomości sięgnąć, ale za to łatwo było Tatarom. Stryjom zaś może o to i szło,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zygmuntowskie czasy Tom 1.djvu/96
Ta strona została uwierzytelniona.