Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zygmuntowskie czasy Tom 1.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.

aby imie na nich spadło i na ich dzieci. —
Tymczasem Pan Bóg srodze karać począł opiekunów.
Ojciec i trzech synów razem, napadnieni przez Tatar, walecznie się im broniąc, zginęli. Ojciec zabity na miejscu, a synowie pobrani w niewolę, tak że o nich wieści nawet od zbiegów i posyłanych szpiegów na Budżak dostać nie było można. — Stryj więc pozostały przy opiece i nadziei obszernych majątków księżniczki utrzymał się. Tymczasem król Jegomość o księżniczkę pisał, i namiestnikowi wojewodzie rozkazał ją na swój dwór odsyłać, aby tu do wzrostu doszedłszy, wedle woli jego za mąż wydana została. Ale księciu stryjowi nie było to po myśli. Jeden z jego synów wojskowo się za granicą bawił, drugi był przy nim. — Tego jako starszego ojciec za męża sierocie naznaczył, pewien będąc że gdy raz małżeństwo się dokona, król jak to już nieraz bywało przebaczy i zapomni obrazy.
Zaledwie lat piętnastu doszła księżniczka Jejmość na owym zameczku w Bracławskiem, gdy ją w nocy zajechawszy stryj jegomość na kobierzec z synem swym postawił, do ślubu zmusił i tym sposobem za mąż wedle woli wydał. Że zaś małżeństwo to bez dyspensy zawarte, dla blizkości unieważnione być mogło, tajemnie do Rzymu wysławszy, ukrywał je stryj.
Zaszła jak to często bywało trwoga od Tatar, już ja na ówczas w usługach księżniczki byłam i razem z nią siedziałam na zameczku owym nie opodal od Bracławia i Winnicy. Pan młody nasz, któremu rękę dawszy pani nasza, przywiązać się wszakże do niego nie mogła, nie długo pobywszy na zamku, gdzie i ślub ten i wzajemne niechęci jak najskrzętniej przed ludźmi ukrywano, puścił się za powracającemi ordy ku Dnie-