Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zygmuntowskie czasy Tom 2.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

Rektor, czyli Senjor lub Mistrz szkoły przy plebanji utrzymującej się, był dawniej i długo wędrownym Klechą, Rybałtem — pielgrzymem, od kościoła do kościoła, od szkółki do szkółki chodzącym za chlebem, strawą i groszem. W kilku miejscach ofiarowano mu stałą ugodę roczną, ale młodość ma prawa swoje. Naszemu Rybałtowi chciało się światu zobaczyć, chleba z różnych pieców skosztować (jak sam mówił), aby na starość wspomnieć o czem było. Wędrował więc po Krakowskiem, Podgórzu, po Szląsku, w Wielkiej Polsce, na Litwę aż, i nic nie zrobiwszy, siadł nareszcie przy tutejszej szkole dzieci uczyć. Dziwnego to charakteru człowiek, do bójki skłonny, w zwadzie smakujący, pięścią dowodzić skory, kijowych argumentów chwytać się ochoczy, ale w gruncie najlepszy i najpoczciwszy.
Guza nabiwszy, pierwszy do niego żelazo zimne i chustkę w wodzie z octem zmaczaną przykładał; łeb rozpłatawszy, sam go zawiązywał, przepraszał i stante pede do zgody przychodził, która po tej próbie była już wiecznotrwałą. Liczyć bowiem nie możemy chwilowych szturchańców w uniesieniu czasem rzuconych, niejako dla wypróbowania przyjaźni.
Otóż podobno rysy tych wszystkich, których przed chwilą widzieliśmy na ganku. — Należeli oni do tego wielkiego gminu żyjącego przy kościołach w Polsce, któren imieniem Klechów, Rybałtów lub w ostatku Żaków zwano. To nazwisko służyło wszystkim bez wyłączenia sługom kościelnym; Żaków zaś, bardziej uczącym się i młodzieży szkolnej. Chociaż niektórzy wywodzą Klechów od Klechdy, my byśmy raczej widzieli w tem zepsuty wyraz Clericus (Clerc). Co się tycze Rybałta — i to nie naszego pochodzenia nazwanie,