Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zygmuntowskie czasy Tom 2.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

nionych kleszego gminu członków, liczyli tu się także Zakrystjani i Kalafaktor szkółki, mający pod swoim zarządom piece, ławy, dyscypliny etc., nazywający się także Sufletą.
Chodzili Klesi za jałmużną po wsiach, także z opłatkami, które roznosili wieśniakom (dawano je bydłu jako prezerwatywę od chorób), święcili domostwa, czytali Ewangelją i t. p. Ubierali się ciemno w giermaki, albo bekiesze długie; w kościele brali na siebie komże. Niekiedy sam Klecha zastępował dzwonnika. Do Kantora z professji należało śpiewanie Psalterjum i wigilij nad umarłemi, w czem niekiedy zastępywały ich baby z pod kościołów. Za śpiewy nad umarłemi gdzieniegdzie wyznaczono myto osobne, a prócz tego zapraszać ich musiano na stypy.
Niewiele tam w nich nauki, trocha łaciny mechanicznie nabranej, którą chętnie się popisywali; wiele za to przesądów i guślarstwa. — Klecha dla gminy był mędrcem i w obliczu jego ton doktoralny przybierał; z jego rąk woda święcona, ziele z wianuszków, wosk od świec, rdza dzwonów, popiół z palmy, były wielkiemi lekarstwy na wszystkie choroby.
Ale zajrzmy do plebanji i plebana.
Na prawo było królestwo Magdy, kuchnia, śpiżarnia, izba jej i alkierzyk z okienkiem na ogródek zasiany zioły lekarskiemi, szałwią, majerankiem, bożem drzewkiem, rutą, miętą i t. d. Za tych to ziół szczyptę, za dziewannę, ślaz, macierzankę, lipowy kwiat, zbierane starannie i suszone na strychu, Magda dostawała na wsi i jaja i kury i osełki masła i gomółki sera i bułkę białą, i co lepiej — flaszę miodu, piwa beczułkę. Magda bowiem była wielką lekarką i ucho-