Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zygmuntowskie czasy Tom 2.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

dla mnie utrapienie!!
Nie dziw że taki człowiek jak nasz ksiądz pleban, niepostrzeżony żył na wsi, i nie wzniósł się wyżej w kościelnych dostojeństwach. Raz jeden pokochany przez Biskupa, który go wyciągnąć pragnął i zbliżyć do siebie, ukląkłszy przed nim, płacząc mu powiedział:
— Będę posłusznym Waszej Pasterskiej Mości, ale łzami mój odjazd ztąd obleję, któż mnie tu u moich biednych zastąpi. Na wyższych stopniach jest wielu zdatniejszych, jam nie do nich stworzony. — Uwolń mnie pasterzu, zostaw tutaj, a całe życie będę ci wdzięcznym.
Biskup nie nalegał więcej i tak pleban pozostał na miejscu.