Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zygmuntowskie czasy Tom 2.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.

Mniszchów, podkomorzego i krajczego, nareszcie królewski dwór napełniały tak dziedziniec, że się w nim obrócić i przecisnąć przezeń trudno było.
Króla właśnie dworzanie jego Mikorski i Wilkowski z karocy wziąwszy na ręce do komnat byli wnieśli i posadzili w wielkiem złoconą skórą wybijanem krześle, stojącem przed ogniem.
Izba w której spoczywał August, wybita była materją czerwoną w kwiaty złociste wyciskane, w ramach drewnianych brunatnych. Sufit jej, z belek ciemnych złożony, ozdabiały między niemi w kwadratach umieszczone gwiazdy złociste. Podłoga kamienna pokryta była suknem zielonem. Jedne drzwi wiodły do wielkiej sali, drugie do sypialni, w środkowej ścianie wysoki komin z szarego kamienia, z zegarem i zwierciadłem, płonął rozpalonym ogniem; kilka krzeseł bez poręczy, siedzenie dywanem perskim kryte, stolik lakierowany, na którym leżała czapka z futrem i kij okowany z złoconą gałką, składały cały sprzęt tej komnaty. Okna jej, w pół zasłonione firankami z materji podobnej obiciu, wychodziły na stronę miasteczka.
Ostatni z Jagiełłów, wyciągniony w krześle przed kominem, spoczywał. Znużony drogą zdawał się w pół uspiony, oczy miał przemknięte, ręce zwieszone, wysunione nogi, ciało z osłabienia wygięte, piersi wklęsłe. August miał na sobie długą suknią czarną, na wierzch jej narzucone lekkie futerko sobolowe, na głowie myckę fioletową zakrywającą uszy, na rękach rękawice żółte. Wychudłe ciało jego, fałdująca się i opadająca suknia jakby na kościach zawieszona, okrywała długie ręce, guzowate kolana sterczały i łamały futro, ramiona widne były przez kołnierz futrzany, któren się na nich