Wieczorem to były powieści bez końca, śpiewy nieustanne. Agatka na czele, za nią inne dziewczęta rozpowiadały dziwne stare dzieje, o Żmijowym wale, o Tatarach, o Wilkołakach, o zielu Baranku itp., śpiewały ruskie smutne pieśni, o sokołach kochankach, o mogiłach stepowych i kozakach mołodcach.
Wszak wiecie podanie o zielu Baranku, podanie które nietylko w ustach ludu, ale w poważnych księgach starych znajdziecie. W tatarskiej ziemi rosnąć ono miało na nizkiej łodydze, wychodził z roli baranek, zupełnie zwierzątku tego nazwania podobny, nawet wełną okryty, zjadał on do koła trawy otaczające, potem usychał. Powieść o tej dziwnej roślinie znalazła zupełną wiarę wszędzie, nasz Okolski ją jeszcze i późniejsi nawet powtarzają.
Takiemi to powieściami o dziwach, o zaklętych królewnach i królewiczach po nie przybywających zdaleka, karmiono smutną jej młodość. W samotności wcześniej dojrzała, wcześniej rozwinięta, prędko straciła Anna[1] wesołość, którą w jej położeniu dziecię tylko mieć mogło. Pytała często otaczających o to, co się jej w życiu własnem niepojętem wydawało, ale jej nie umieli czy nie chcieli wytłumaczyć.
Jednego wieczora siedziała zamyślona na wałach zamku pod wiśniowemi krzaki, cisza panowała do koła, słońce zachodziło jaskrawo, gdy ją obudził z drzemiącego dumania, co się obwija po głowie, podobne niewyraźnemu marzeniu, śpiew jakiś. — Głos był obcy, nieznany, męzki, szedł z dołu, z nad rzeczki. — Stado dzikich kaczek zerwało się z zarośli i przeleciało po nad zamkiem; a ruska piosnka brzmiała a brzmiała.
- ↑ Księżna miała dwa imiona, Anny i Beaty.