Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zygmuntowskie czasy Tom 3.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

się co to jest przecie ta nowość, która światem wstrząsać poczynała. Między uczęszczającymi do Lismanina na konferencje jego liczą nawet ludzi, których zkąd inąd posądzać o to trudno; mianowicie jednego kanonika krakowskiego Drzewickiego, Jakóba Uchańskiego kanonika także, potem referendarza i arcybiskupa prymasa, także Andrzeja Zebrzydowskiego, później biskupa krakowskiego. Bywał tam też Jan Trzecieski, Bernard Wojewódka mieszczanin i drukarz krakowski (Erazma Rotterdama uczeń), Jakób Przyłuski, Andrzej Frycz, Modrzewski i inni. Zbierano się już w Krakowie, już w niedalekiej wiosce Aleksandrowicach; a Samuel Maciejowski, ówczesny biskup krakowski, spostrzegłszy to, wszelkiemi sposoby starał się rozszerzaniu nauki zgubnej zapobiedz. Lismanin wszakże mający opiekę w królowej matce i królu młodym, którego ciekawość naukową i skłonność do nowinek podsycał, w początku nie wiele się lękał zamachów biskupa. Reforma codzień w Polsce liczniejsza, silniejsza, codzień się stawała do ujęcia w kluby trudniejszą. Co w początkach na kilka osób, to teraz na tysiące wymierzać trzeba było, a takie prześladowanie, znęcanie się, i ciężkie i niebezpieczne. Smutno pomyśleć, że liczba obłąkanych zawsze prawie wymawia obłąkanie.
Maciejowski napróżno jednak chciał zręcznego Lismanina złapać, napróżno ostrzegał królowę i młodego króla o myślach tego człowieka. Dla potępienia niebezpiecznego apostaty, potrzeba było cokolwiek schwycić książkę, pismo, a tego Włoch nie dozwolił. Kilka razy powiadają, biskup wchodził do biblioteki Lismanina pod pozorem znajomości i stosunków (bo głoszono nawet, że biskupstwo krakowskie, za wstawieniem się