Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zygmuntowskie czasy Tom 4.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

W tej sprawie ja sam, i ja sam jeden, jako głowa rodu stanowię.
— Zdacie się przecie, rzekł zwracając ku niemu z grzecznością Firlej, na zdanie przytomnych nas, ludzi nieinteresowanych, bezstronnych i życzących dobrze zarówno wam jak księżnej JMości.
— Pozwólcież mi przynajmniej podstępnie przed ten Areopag zapozwanemu, samemu swoją sprawę wyłożyć, dumnie zawołał książe.
— Z największą chęcią, słuchamy was, odpowiedział Firlej, prosiemy.
Książe postąpił jeszcze bliżej i sparłszy się o stół, tak mówić począł:
— Wiadomo tu zgromadzonym, lub niewiadomo być może, iż ojciec mój nad córką brata swego Anną miał opiekę. Ja byłem wysłany naówczas za granicę, gdziem we dworach cesarza Ferdynanda i innych książąt i panów niemieckich rycerskiej sprawie się przypatrywał. Za powrotem moim do kraju ojca już nie zastałem, brata mego nie znalazłem w życiu, siostra na dworze królowej matki. Ale cóż, siostra ta z dziecięciem, które powiada być mi bratankiem, utrzymując że zaślubioną została bratu memu; gdy dowodów małżeństwa tego nie ma żadnych, gdy dziecię podstawione widocznie a cała ta powieść stworzona, aby zakryć jakieś przewinienie i dom nasz zbezcześcić, wprowadzając weń cudzą krew, na którą spada najlepsza część majętności naszych. Małżeństwa tego mniemanego dowodów nie ma i być nie mogą, dziecię nieprawe. Ratując poczciwe imie nasze, chciałem podrzutka tego oddalić.
— Lecz, dorzucił Firlej, gdyby małżeństwo udowodnione zostało niezbicie?