Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zygmuntowskie czasy Tom 4.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

gdzie niegdzie lasami obrosłe, wznosiły się wzgórza zielone. Znacznie później dopiero na pograniczu tem powstało miasteczko przeciw tureckiego zbudowane. Ale wówczas sami Turcy i Tatarzy zajmowali Bałtą, kilkanaście zniszczonych chałup w dolinie nad Kodymą. Kilka ośmioskrzydłowych wiatraków (zwyczajnych w Turcji), jeden lichy gliną wylepiony minarecik i meczet słomą poszyty, dom Agi nieco porządniejszy, mizerny Bazar składały całe miasteczko, a raczej osadę. Było to tylko stanowisko straży, zarówno dla bezpieczeństwa od Polski, jak dla utrzymania Tatarów na wodzy urządzone. Turcy bowiem w Budżaku, Tyhiniu i Akkerman; w Uzu, Oczaków i twierdzę Chadżi-Bejską trzymali; w Krymie zamki swojem wojskiem i dowódzcami obsadzali. Tym sposobem zapewnili sobie władzę nad Tatarami i ciągłą na nich baczność mieć mogli.
Ujrzawszy się na pograniczu Podola, wązką tylko rzeczką oddzielonym od kraju swego, Nadbożanin uczuł takie wezbranie gwałtownego pragnienia swobody, że długo wytrzymać i rozważnie do ucieczki przygotować się nie mógł. Nie jadł, nie spał dnie całe, gdy nie miał wyznaczonego zatrudnienia, siedział pod górą patrząc na polską stronę. A jednak gdy już się do ucieczki zabierał, pokazało się tysiąc nieprzewidzianych trudności. W nocy pilnowano go, w dzień niepodobna się było wyrwać; Aga sroższy od Seraskiera lubił swoich niewolników katować, i ciągle znęcać się nad niemi, ciągle ich mieć pod ręką. Rozpacz zaczynała przejmować wygnańca. Jednej nocy w pół nagi, bez przygotowania, postrzegłszy możność wymknienia się, wyłamał drewnianą kratę okna, przelazł mur podwórza, rzucił się w rzekę i puścił pędem w stronę rodzinną. Biegł dopóki mu