Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/033

Ta strona została uwierzytelniona.

lecznych“ polskich waryatów i zawżdy tu, pod szubienicy będzie defilował sołdat moskiewski.

ŻOŁNIERZ MOSKIEWSKI
(pochyla się nisko, kładzie trzykrotny znak krzyża z szeptem)

— Gospodi pomiłuj! Gospodi pomiłuj! Gospodi pomiłuj!

BOŻYSZCZE

— Gdybyś miał zdolność widzenia dalekich lat świata, ujrzałbyś wielekroć, jak w ciągu jednej nocy budzi się ze snu duch narodu.

ANZELM

— Ten naród niema ducha.

BOŻYSZCZE

— Jakim że to sposobem wyłowiłeś tę śmiałą prawdę?

ANZELM

— Panie! Widziałem rewolucyę z wierzchu, od spodu, na wskroś i wgłąb aż do samego dna. Włókna jej tajne wiązałem. Trzymałem w ręku jej postaw i nici ostatnie. Gdy im się uchyliły drzwi, prowadzące na tamtą stronę, dokąd tyle lat wzdychali, nim próg minąć, spojrzeli sobie przedewszystkiem w ślepie, kto ma najpierw dopaść krzeseł kurulnych, urzędów, dostojeństw, tytułów, zaszczytów i dochodów. Drzwi otworem stanęły, a oni skoczyli sobie do gardzieli przed progiem. Rżnęli się nożami skrytobójczo, płacili mordercom od trupa — o to, kto pierwszy postawi krok ku