Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/057

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdym sam jeden stanął wobec ogromu potrzeb, znikały powoli potrzeby jedna za drugą, a ubywanie każdej z nich karmiło ducha i dawało mu obleczenie wesela. Trwały w mem życiu czasy, gdy byłem potężnym, samotnym duchem. Tamtejsze sybirskie puszcze — czyjeż są? Moje, którym je przemierzył, przejrzał i uczuciami wziął w duszę. I ta ziemia wszystka jest moja. Wywalczyłem, podbiłem i wziąłem w posiadanie obiedwie. Jestem królem tu i tam.

CZAROWIC

— Złudzenie. Stare, znane światu złudzenie. Stara, znana światu samoobłuda. W jednym z pokojów Watykanu widziałem napis nade drzwiami: Servire Deo — regnare est. Złowieszczy paradoks, pisany może ręką fanatyka, który się świata wyrzekł z zapałem Savonaroli.

ZAGOZDA

— Nic nie wskurasz tem porównaniem. Czyliż nie widzisz, jak człowiek nowoczesny usiłuje wydrzeć się ze swego ciała, wylecieć ze swej skóry, wyrosnąć na ducha i olbrzymiemi pracami ponurą ziemię przemienić na radosne niebo?

CZAROWIC

— Czekaj, aż ci z ziemi wyrosną niebiosa!...

ZAGOZDA

— Świat rozpada się na dwa odłamy: na obozowisko widziadeł, wydzierających się w niebo, i na królestwo roślin, coraz bardziej wrastających w ziemię. Lecz coraz więcej z królestwa roślin wyfruwa motylów ducha. Każdy z nich