Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/096

Ta strona została uwierzytelniona.

tał nogi, nagiął grzbiety, wyłamał od dzieciństwa w ramionach ku dołowi skrzydła woli, z oczu wam wyjął siłę widzenia prawdy i oduczył was mowy wolnej, płynącej z głębin rozumu. Z rozkoszą pod Maratonem umierał niewolnik. Z honorem i męstwem umierał polski parobek pańszczyźniany pod Raszynem i pod Ostrołęką. Wy, zamiast otwierać źrenice ku najdostojniejszemu dobru wolnego człowieka, ku blaskowi wolności, zagłębiacie je w mrok conajgłębszej niewoli, kierujecie w najciemniejszy kąt sofizmatu. Nie chcecie niepodległej Polski, dopóki w niej nie będzie zagwarantowana dyktatura wasza...

KRZYK Z TŁUMU

— Nie chcemy przechodzić duchem z więzienia Rosyi do więzienia Polski. W więzieniach niema wolności. My chcemy z tych wszystkich waszych więzień wyjść na wolność, na wolny świat!

SZÓSTY

— Jakże wyjdziesz na wolność, jeśli nie zdepcesz mocy tego, kto wolność na tej ziemi skuł w kajdany? Tego, kto wolność zakuł w kajdany, trzeba ubezwładnić, a jeśli nie poddaje się, — zabić. Nie jest to człowiek, nie jest to bliźni, lecz wróg i martwe narzędzie niewoli. „Moskala, służącego Mikołajowi, zabijać, łowić, ścigać“... Kto to wyrzekł? To jest mowa genialnego rozumu rasy. To wyrzekł ten, co widział przeszłość wszech Słowian od początku i przejrzał przyszłość najdalszą, głos sprawiedliwego. Skrzydła jego były od początku do końca Polski. Dusza jego wzięła w siebie wszystko dobre i złe ze świata, a wszystka tchnęła wolnością. Słu-