Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/099

Ta strona została uwierzytelniona.
KRZYK ODŁAMÓW TŁUMU

— Sokoły! Do broni!

BOŻYSZCZE (szeptem do Czarowica)

— Już czas.

CZAROWIC

— Bracia! Zniżcie bron. Wyjmijcie ładunki. Wyrwijcie zemstę z serc. Wyrwijcie z serc nienawiść proletaryusza do proletaryusza. Połączcie się w jednę falę. Wy, którzy jesteście żywą i wiecznie twórczą falą polskiego świata, — niechaj się dokona w tej oto chwili odpływ wasz z pod skały nieszczęścia. Kości po drogach Sybiru rozsiane, mogiły w pustkach Moskwy, lochy więzień, drewna szubienicy, łzy podań i płacz waszych dzieci, wołają do was: — Niech żyje Polska niepodległa! Przekazała wam to prawo wielka dusza Mickiewicza i wielka dusza Słowackiego.

KRZYK Z TŁUMU

— To, coś ty wyczytał w pismach Mickiewicza i w pismach Słowackiego, nas nie dosięgło. My jesteśmy kadłub Polski, — ciało jej grube, w którem przewala się pokarm, krąży krew, prężą się muskuły do dźwigania ciężarów i do odpierania napaści. Kiedy w kadłubie tym wieje pustemi kiszkami wiatr głodu, tybyś chciał puste kiszki napełnić śpiewnym dźwiękiem Słowackiego.

CZAROWIC

— Przynoszę wam nie śpiew, lecz wyzwolenie z kajdan waszych przesądów i szaleństw. W nas samych leży wyzwo-