— Patrzcie, panowie... Z odległych wieków, z dworu Filipa IV-go przyszła do nas ta dama. Jest jak u siebie. Rozstąpcie się, zróbcie miejsce dla niepisanej jej mości krynoliny. Nie przybyła do barbarzyńców...
— Przybyła do narodu, który umie czcić wszelkie na świecie krynoliny.
— W tej złośliwości kryje się prawda. Jesteśmy bliscy kultury zachodu — starej i nowej. Drogi nam jest zachód. Cierpimy, przykuci do wschodniego barbarzyństwa.
— Cierpieliśmy zresztą tak zawsze. Już Wacław Potocki w Wojnie chocimskiej opiewał nasze zmartwienia:
„Nikt do nas, my na wszystkie posyłamy światy
Po trunki, po korzenie, szkiełka i bławaty.
W tem kmiotków naszych poty, w tem ich toną prace
Kuchnie żółcić i winem oblewać pałace.“
— Co za pamięć! A przecież — jak wówczas, taksamo i dziś satyryk był, jest i będzie u nas instytucyą najmniej pożądaną i pożyteczną. To rzecz szczególna, że z Polakiem wszystko można zrobić pochwałą, — nic naganą. Taka natura.