Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

Panowie! Szanujmy Ślaza! Nie mało się przyczynił do ocknienia społeczeństwa z owej strasznej maligny...

MŁODZIENIEC ZŁOŚLIWY

— Ja nie jestem ulicą, a Ślazowie pobierają wynagrodzenie za pilne manewry gumową kiszką i usilność w polewaniu ulicy. Nie widzę powodu, dlaczego miałbym wysłuchiwać trzaskania wody.

PAN STARSZY

— Ze smutkiem widzę, że nie jesteś pan patryotą.

MŁODZIENIEC ZŁOŚLIWY

— Patryotyzm może być jedynie kultem piękna. Patryotyzm jest systematem myślenia i sumą uczuć, osłaniających piękno tarczą ochronną przed barbarzyństwem. Nie widzę w Ślazie nic pięknego.

PAN STARSZY

— Wyobraża on pożytek społeczeński.

MŁODZIENIEC ZŁOŚLIWY

— A więc podwójmy mu honoraryum. Ja sam najchętniej dołożę nadwyżkę, jaka na mnie przypadnie.

PAN Z ZAROSTEM

— Co to jest? Ślaz przestał mówić. Ślaz gwiżdże!

PAN ROZTARGNIONY

— W istocie ten Ślaz gwiżdże.