Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

w nędzy naszej ku waszej uciesze muzykusa, na jakiego nas stać. Ubrał się, w co ta miał. Związane wprawdzie ma ręce, ale wam zaśpiewa piosenkę ulubioną. Wybaczcie prostakowi. Śpiewajże państwu piosneczkę, warszawski chochole!...

(Zasłona się potargała. Stanęła między jej połowami i zaraz zstępuje ze schodów postać w nakrochmalonym perkalowym worze trójkątnym, spadającym aż do samej ziemi. Śpiczasty róg worka sterczy nad głową postaci. Głowa jej od tułowia oddzielona jest pętlicą stryczka. Reszta urwanego postronka zwisa na piersiach chochoła aż do ziemi. Milczenie zrazu grobowe w tłumie, później popłoch, ścisk, przekleństwa, ucieczka. Słychać krzyki)
PIERWSZY

— Gdzież jest policya?

DRUGI

— Co robi policya?

TRZECI

— Wołać policyi!

CZWARTY

— Policya! Policya!

separator poziomy