Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.
PIĄTY

— Teraz, to już wiem. To tak: nóżeczki pana naczelnika pieczołowicie a z pokorą umyć i brudek polską buzią według skinienia wypić. To już wiem, jaśnie panie.

SZÓSTY (śpiewa)

„Oj łoże, łoże, ślicznie malowane,
Któż na tobie będzie spał?“

SIÓDMY

— Skończ z tym wyciem, francuski pudlu!

PIĄTY

— Szlachcic, widzę, giry dzisiaj nie wąchał i bez to taki niełaskaw na kolegium. Pójdziemy zaraz po łupie do Mańki, będzie knajpa i znowu nam zapachnie życie.

SIÓDMY

— Pożycz rubla, drabie, to z wami pójdę. Inaczej nie pójdę, hołoto!

PIĄTY

— Dobra! Idzie warsztat. Któżby nie wsparł srebrnym kantem niezamożnego studenta polskiego, srodze — ach! — przez wrogów ojczyzny więzionego w warszawskim ratusiu?

SIÓDMY

— Dawaj tego rubla i — słyszysz? — pluń mi w zgniłe serce! Pluń mi w zgniłe serce!