Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.
BOŻYSZCZE

— Kto nie przebywa stale na wybrzeżu naszego morza, powinien je raz na zawsze objąć zmysłami, powinien wchłonąć w siebie to całe morze umysłem i w umyśle swym oglądać zawsze istotę tych oto czystych fal.

CZAROWIC

— Szczęśliwy żeglarzu! Jakimże to sposobem objąć obcym, strudzonym, na trud wieczny skazanym i szybkozapominającym umysłem to niezmierzone i w zmienności swej niewyczerpane morze?

BOŻYSZCZE

— Umysł jest naczyniem obszerniejszem, niż morze. Zdoła on odtworzyć wszystkę ruchliwość i zmienność fal. A zresztą, o cudzoziemcze, — niema innego sposobu osiągnięcia tego celu.

CZAROWIC

— Ciekawe poruszyłeś sprawy, dobrą mi dałeś radę. Gdzie mieszkasz, ażebym cię mógł odszukać, gdy stąd odpłyniesz?

BOŻYSZCZE

— Nie szukaj mię, gdyż nie znajdziesz. Jestem samotny. Mieszkam w czerwonej pieczarze. Nie mógłbyś przebywać w miejscu mojego schronienia.

CZAROWIC

— Ja umiem przebywać wszędzie.