Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.

czonej pańskiego brata, kochałam się do szaleństwa w Abelu Pollet, bandycie, którego ściął kat Deibler zapomocą gilotyny. Takie uczucie jest chyba doskonałą niedorzecznością w sferze uczuć młodej i niewinnej panienki z towarzystwa. No, a ja kochałam się w tym zbójcy, nosiłam jego fotografię na sercu, ponieważ był ciągniony na gilotynę przez pięciu ludzi, ponieważ patrzał na otaczających bliźnich, na cnotliwych synów ojczyzny, którzy przyszli nasycić swą doskonałość widokiem jego strasznych boleści...

CZAROWIC

— Jakże żałuję, że przepiłowałem kraty i uciekłem z więzienia! Gdybym był zawisł, możeby pani była pokochała mnie tak, jak tego Abela Pollet.

KRYSTYNA

— Czy powiedziałby pan to ostatnie przypuszczenie w obecności brata?

CZAROWIC

— Powiem je w obecności brata, ale z pewnym dodatkiem. Dodam jeszcze, że wymagać będę natychmiast wypłaty połowy mojej sukcesyi po rodzicach.

KRYSTYNA

— I cóż jeszcze powie pan bratu?

CZAROWIC

— Powiem mu, że tę moją część wydam na cele rewolucyi do ostatniego szeląga