Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.

swoim nawozem i błotem, po którem depcą ich nogi przez całe życie.

BENEDYKT

Zostań z nami! Będziesz rządził swą schedą. Weźmiesz folwark, który tylko wybierzesz. Będziesz robił eksperymenty, jakie tylko zechcesz. Zechcesz podwyższać parobkom płace do najwyższej granicy, — stać nas na to do dyabła! — Czarowiców! Zechcesz zakładać instytucyę — póki tylko starczy twej części... Swojej ci nie oddam, gdyż mam swe wyrobione zdanie, ukochane idee, cele, drogi, wyobrażenia, którym służę ze wszej duszy. Muszę mieć warsztat do pracy.

(Z pokorą)

Zresztą ta moja część należy już do Krystyny...

(Krystyna z uśmiechem rysuje parasolką znaki na drodze).
JAN

— Ułatwiłeś mi zadanie. Właśnie w tej materyi chciałem się z tobą rozmówić, Benie.

BENEDYKT

— Chwałaż Bogu! A mówże, chłopcze...

JAN

— Krótko powiem. Moją część, — tylko ojcowską, bez zysków, któreś dorobił, spłać mi gotówką.

BENEDYKT (posępnie)

— Zaraz chcesz tego?