Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/229

Ta strona została uwierzytelniona.
CZAROWIC (do Michałka)

— Ty zdradź jego tajemnicę. Prawdę mówi?

MICHAŁEK

— Chyba prawdę.

CZAROWIC

— A powiedzcie-no mi, muzykusy, ale szczerze, jak przed kolegą, czy jesteście przyjaciółmi?

OLEŚ

— Owszem.

(Po chwili wahania, nieśmiało spoglądając na Czarowica)

— Czasem się chce być samemu. Ale to żeby, jak ten jarząb na polu, co sam jeden.. A czasem znowu chce się być z przyjacielem. Ciągle człowiek jest w takiem omyleniu. Jak się jest z przyjacielem, to mu się chce powiedzieć najszczerszą prawdę o swoich rzeczach i o wszystkich wadach, ale człowiek czuje, że jak powie, to ten przyjaciel poczuje zaraz i odwróci się. Trudno przyjacielowi skłamać i nie można prawdy powiedzieć.

MICHAŁEK

— Ech, — nie ten jest przyjaciel, co gada: nie masz żadnej wady, pachniesz, jak róża... Ale ten jest przyjaciel, któren mówi w oczy: słuchaj, tu w tobie siedzi..

CZAROWIC

— Ja starałem się zawsze wytykać wady przyjacielowi, owszem, ale bez gniewu, bez pogardy. Ale mnie było ła-