Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.

Zatrzęsły się góry. Nawisie skały, wyrwane z posad, rzucone w górę, spadły na lody jeziora. Pękł lód z łoskotem i bojaźliwem, dalekiem skowyczeniem. Strzelił trzeci pocisk, stoczył z miejsca wyższe urwiska. Płonące jodły toczą się pod lecącemi w jezioro skałami. Łuna ogarnęła nocne niebo. Dan zamknął zasuwy kasety. Krótki obudwu śmiech. Chowają maszynę w skórzany wór. Dan zarzuca na plecy wór, Czarowic trójnóg. Stękając pod ciężarem, w milczeniu uchodzą szybko borami w górę).

separator poziomy