Strona:Józef Korzeniowski - Karpaccy górale.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

jak potrafił on odczuć tak wybornie naturę gór i ich mieszkańców, tak znakomicie oddać tło krajobrazowe w najdrobniejszych nawet jego szczegółach? To pytanie pozostawało zagadką, dopóki w papierach po zmarłym dramaturgu nie odnaleziono przekładu rosyjskiego Karpackich Górali, poprzedzonego przedmową, z której okazuje się, że w r. 1840 Korzeniowski był w tych właśnie okolicach, które opisuje w dramacie, i że za osnowę dramatu posłużyło mu rzeczywiste zdarzenie:
„W r. 1840, pisze, gdy byłem w Karpatach, żyła jeszcze we wsi Żabiu wdowa po strzelcu, którego zabił młody góral, okrutnie skrzywdzony jego nieludzkim i bezprawnym postępkiem. Po dwóch latach zbiegł on z pułku, ażeby się zemścić za swoją krzywdę“.
W przedmowie tej opisuje Korzeniowski szczegółowo miejscowość, którą zna widocznie doskonale: Czarną Górę, rzekę Czeremosz, osady Burkut, Kossów, Jaworów, górę Czepczyn i t. d. A potem charakteryzuje lud góralski, jego obyczaje i zabawy. Tak np. jako przykład ich zręczności, podaje, iż „na dziesięć, piętnaście, niektórzy na dwadzieścia kroków odcinają rzuconym toporkiem gałąź, z góry upatrzoną“ — zwyczaj, który posłużył za epizod 1 sceny aktu I; a o przywiązaniu Hucuła do gór rodzinnych mówi dalej: „wzięty w rekruty i tęskniąc do rodziny, jeżeli tylko może zbiedz, z pewnością zbiegnie, a wróciwszy w góry, szuka ocalenia wśród rozbójników, którzy w miejscowym języku nazywają się opryszkami“.
Tak właśnie postąpił sobie bohater dramatu, Antoś Rewizorczuk.
I jeden jeszcze motyw: nadużycia niższych urzędników austryackich, również zaczerpnął autor z rzeczywistości.
Przytem trzeba powiedzieć — dodaje w owej przedmowie — że niżsi urzędnicy, jak verwaltery, mandataryusze, setnicy, strzelcy i t. d., wcale nie psychologowie, zawsze gotowi do nadużyć, nie oszczędzają wrodzonej dumy górali, przez to doprowadzają ich do zuchwałości, gwałtowności i nierzadko wprost do zguby“.
Tak więc kanwa do dramatu była gotowa. Pozostawało tylko wypełnić kontury. Otóż na tło tej przepięknej przyrody górskiej Korzeniowski rzuca rów-