nadzwyczaj charakterystyczny, rezygnacyę, mają oni wspólny.
Oba typy urzędników galicyjskich: Mandataryusz i Prokop, są realistycznie traktowane. Pierwszy, jedyna postać komiczna w dramacie, tchórz w obliczu niebezpieczeństwa, samowolny i pyszny wielkorządca w swej kancelaryi, gnębiciel, wyzyskiwacz i krzywdziciel nieszczęsnego ludu, nie pogardzający przytem kuflem ni kieliszkiem, na każdym kroku świadczy o swej nędzy duchowej, jest przytem niezmiernie zabawny w swym stylu urzędowym i powadze wysłowienia; drugi — zazdrosny, zręczny, mściwy, przebiegły, a nie przebierający w środkach, budzi odrazę i pogardę.
Inne postacie są bardziej literackie. Prakseda np. w scenie obłąkania aż nadto przypomina Ofelię, z czego zdawał sobie sprawę sam autor, w innych natomiast scenach — bardziej się dostraja do tła. Niezupełnie dostosowana do otoczenia jest matka Antosia. Zwłaszcza w słynnej scenie, gdzie przeklina żonę i córkę Prokopa, robi wrażenie nie wiejskiej kobiety, lecz jakiejś bohaterki szekspirowskiej; słowa jej przywodzą na myśl przekleństwa, jakie u Szekspira w Ryszardzie III miotają na głowę zbrodniczego Gloucestera pozbawione mężów i dzieci królowe.
Z innych utworów literackich, Karpaccy Górale przypominają najbardziej Zbójców Schillera, w tych zwłaszcza scenach, gdzie występują opryszki pod wodzą Antosia, jak w Zbójcach rozbójnicy pod dowództwem Karola. Na karb Schillera również należy położyć jeszcze jeden pomysł, który niesłusznie zarzucano Korzeniowskiemu, jako niemoralny. Maksym, który wtrąca w fale Czeremoszu Praksedę, kochankę Antosia, kieruje się temi samemi pobudkami, które kazały Karolowi zabić Amelię, bo: „kochanka Moora tylko z Moora ręki zginąć może“.
A i samo wreszcie przeciwstawienie nikczemnych przedstawicieli porządku społecznego (Mandataryusz, Prokop) pełnemu wzniosłości duchowej wyrzutkowi, skłóconemu z prawem i społeczeństwem, jakim jest opryszek Antoś, jest nawskroś schillerowskie, a przeto i — romantyczne.
„Karpaccy Górale“ są, zaiste, najbardziej romantycznym ze wszystkich dramatów Korzeniowskiego. Tchnie z nich ten duch wolności nieprzemożony, łamiący wszelkie przeszkody, nie liczący się z żadne-
Strona:Józef Korzeniowski - Karpaccy górale.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.