Strona:Józef Korzeniowski - Karpaccy górale.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

wielki kącik na ławie, aby gdzie głowie trochę odpocząć.
Herszko. Ot tam sobie przysiądźcie! Chyba jak przyjedzie jaki pan, to pójdziecie do drugiej izby. Trzy dni temu pan Skarbek[1] u mnie popasał, i mówił, że nazad będzie nocował. On pojechał na imieniny do pana Aleksandra Fredra[2]. Ty słyszał co o panu Fredro?
Maksym. Nic, panie arendarzu, nic nie słyszałem.
Herszko. Nu, jakto? Za sto lat wszyscy będą znali pana Aleksandra Fredra, a u was o nim teraz nie gadają? Nu, skądże ty?
Maksym. Ja z Berezówki[3], cieśla, a to moja córka. Idziemy za robotą.
Herszko. I u nas może się znaleźć robota. Czego daleko szukać roboty? Kto chce robić, zawsze znajdzie robotę; kto chce psa uderzyć, zawsze kija znajdzie.
Maksym. Ta, my to, panie arendarzu, nie lubimy próżnować.
Herszko. Kto nie lubi próżnować, tego bankocetle[4] lubią i trzymają się, jak koszula ciała.
Maksym. Pan Bóg dał, panie arendarzu! głodu się nie boimy. Ot, dajcieno mnie dobry kieliszek wódki i zakąskę, a mojej dziewce kawałek chleba i śmietany każcie przynieść. Gotować wieczerzę już późno.
Herszko. Jakże nie późno? — już dziewiąta godzina. Nalewa mu wódkę.

Maksym. A stoi tu u was komenda[5], panie arendarzu?

  1. Fryderyk Skarbek, zasłużony powieściopisarz, dramaturg i uczony polski (1792 † 1866).
  2. Aleksander Fredro (ojciec), słynny komedyopisarz polski (1793 † 1876).
  3. Berezówka — kilka jest wsi tego miana w różnych okolicach dawnej Rzeczypospolitej.
  4. Pieniądze papierowe, banknoty.
  5. Oddział wojska.