Strona:Józef Milewski - Zagadnienie narodowej polityki.pdf/237

Ta strona została przepisana.

mienia ustaw, fachowo uzdolnienie; postęp gospodarczy miał dostarczyć podatków, wzrost ludności więcej rekruta dla państwa. Państwo już wtedy — zanim jeszcze była moda socyologiczno-fizyologicznych porównań — uznawano za rozum, za mózg społeczeństwa, mówiono wprost o »ograniczonym rozumie poddanych«. Przecież już poprzednio głoszono zasadę, stawiającą państwo jako stróża nietylko rozumu, lecz i sumienia poddanych, owo: cuius regio eius religio. I w tej atmosferze duchowej wzrastała praktyka państwowej administracyi, zwłaszcza w kilku państwach niemieckich, przedewszystkiem w Prusiech, rozszerzania zakresu swego działania, uznawania za cel państwa wszystkiego, co może podnieść siłę państwa, i oznaczania równie szeroko, jak cele, sfery państwowego działania. Przesadne zaufanie w skuteczność rządowego działania, brak wiary w dodatni społeczny czyn, były podstawą i cechą tej polityki.
Idee te odżyły w nowej szacie i formie w drugiej połowie XIX wieku, a tak socyaliści z katedry, jak zwykli stawiają nieograniczony zakres celów i sfery działania dla państwa. Ono o wszystko ma dbać, wszystko ująć w swą rękę, przyczem ta jedynie zachodzi różnica, że pierwsi uważają ludzi za środek państwowego interesu, drudzy przeciwnie znów państwo uważają za środek, za narzędzie, ale jedni i drudzy przyznają państwu nieograniczoną kompetencyę.
Jednostronny ten kierunek, zapominający o prawach jednostki i jej swobodnej sferze działania, o jej własnym rozwoju, nacechowany optymistycznem przecenianiem zdolności działania przymusowej centralistycznej organizacyi, napotkał też liczną zasadniczą opozycyę, mającą również poza sobą już blizko dwa wieki istnienia, ciągnącą się od Monteskiusza do Spencera.
Antypaństwowa ta doktryna doszła do skrajnego indywidualizmu, popadła znów w błędną jednostronność