Strona:Józef Milewski - Zagadnienie narodowej polityki.pdf/248

Ta strona została przepisana.

ciw innym narodowościom, uznaną być musi za zboczenie, za smutną fazę przejściową w stosunkach ludzkich. Wolność sumienia, równouprawnienie wyznań nie jest bynajmniej negacyą religii, i równouprawnienie narodowe nie jest bynajmniej negacyą ni osłabieniem uczuć narodowych. Własny rozwój nie jest warunkowym zniszczeniem czy osłabieniem drugiego. Jak w ekonomicznej dziedzinie zrozumiano, że podstawą ustroju jest dobra kooperacya, a nie wyuzdana konkurencya, tak i w polityczno-narodowej dziedzinie do zrozumienia tego kiedyś przyjść musi i powinno. Zrozumieniu temu stoi na przeszkodzie wyłączne pojmowanie polityki jako problematu siły, nie jako problematu prawa, uznawanie moralności jedynie za normę prywatnego życia, a nie normę politycznych stosunków. A przecież złą jest zasada, że państwu wszystko wolno, złą etycznie i politycznie. Uczył św. Tomasz z Akwinu, że ponad ludzkim prawem jest prawo boskie, pracowała filozofia polityczna nad zagadnieniem nienaruszalnych praw człowieka, starano się to ująć w niektóre konstytucye, n. p. Stanów Zjednoczoncych, Francyi, a niedostateczne wyniki tych prac i usiłowań nie są bynajmniej zaprzeczeniem istnienia zagadnienia, ale nadają każdej ustawie istotny charakter prawa. Stąd też słusznie można ustawom i zarządzeniom państwowym, prześladowanie słabszych narodowości mającym na celu, odmówić charakteru prawa, uznać je za objaw gwałtu, przypominający jeszcze bardzo pierwotne stosunki i idee polityczne. Celem słusznym państwowej narodowej polityki może być tylko rozwój własny, a nie tępienie innych, obowiązki ma państwo wobec wszystkich, nie wobec części tylko obywateli.
Stosunki i idee pchały do rozszerzania zakresu celów i działalności państwa. W rzędzie psychologicznych przyczyn tego rozwoju podnieść trzeba, że ważną odegrało rolę bardzo daleko idące rozszerzenie praw politycznych. Fakt ten wywołał gorączkową chęć zaznaczenia swego